Śrut |

Widziałem niedawno gęsi zasypiające w przezroczystej sadzawce w Katerini, na północy Grecji. Wcześniej te same markotne gęsi widziałem w katedrze Eulalii, w Barcelonie. Co tydzień w Katerini ktoś popełnia samobójstwo. Tu łatwiej się żyje i łatwiej umiera. Trudno powiedzieć coś więcej, kiedy chce się widzieć coraz mniej. Dawniej łatwiej było pisać, teraz wokół panoszą się rupiecie zmysłów.

Nałogowo już słucham obcych głosów. W języku albańskim nie znajduję słowa pokora. W greckim nie słyszę b i c, co automatycznie sprawia, że moje rozedrganie przestaje być tak bolesne i ciężkie. Wracam do myślenia po swojemu i długo nie czekam na najgorsze. Wokół panuje znajomy jazgot, niestety znowu wszystko rozumiem. Marzę o czystej głuchocie słów, ruchu sennym roślin.

Podczas twojego wolno płynącego samobójstwa miałem sen o ewakuacji szpitala wojskowego. Ewakuowano dzikie koty, ptactwo i przedwojenny sprzęt medyczny. Dzwoniłeś do mnie z parku
i prosiłeś o rajską wodę gazowaną. Wiedziałem już, że niedługo umrzesz i że wcale nie chodzi o wodę. Nie miałeś w domu strzelby, jedynie płyny. Odmeldowałeś się w piątek, niezgodnie z protokołem.

Teraz siedzę tu, gdzie zwykle dopadają mnie znajome myśli. Szacuję, ile warte jest życie bez własnej strzelby, którą można upolować gęś albo roztrwonić istnienie. Oślepiają mnie słone poblaski. Zatykam śrutem uszy, przestaję być dźwiękoczuły. Jeśli nie możesz pozbyć się domowego upiora, możesz jeszcze kazać mu tańczyć.

.

.

Błonka |

Nie podnoś ciężarówki, bo pęknie ci błonka. Liczne konstrukcje błonowe, czy też bańki mydlane często poddają się fuzji. Dlatego należy dbać o nie szczególnie. Zanim jednak przyzwolisz na fuzję swoich błonek, sprawdź czy w okolicy nie ma jakichś obchodów. Inaczej do twoich snów ustawią się kolejki.

Znowu zaczynam się od oczu a kończę na rzęsach. Nie możesz niczego zobaczyć kiedy chodzisz w chmurze dymu i zamieci, wtedy właśnie zasypiasz.

Sen.
Jestem teraz z mamą w teatrze, nie ma wolnych krzeseł. Jest strasznie gorąco, wszyscy rozebrani. „Mamo, a czy nie zabraknie nam powietrza?” – pytam. W odpowiedzi ktoś zaprasza mnie na komunię archidiecezjalną swojego ojca – przyszłego pastora. Nawet nie zastanawiam się, czym może się ona okazać. „Czemu nie”, mówię i bezceremonialnie odwracam się na pięcie. Znowu jestem ubrana niestosownie, wychodzę zhańbiona. „Czy babcia też należy do Europy?” – zastanawia się jeszcze moja mama i budzi się znudzona.

Przez chwilę stoję na moście i spotyka mnie były przyjaciel z prawdziwego życia. Do niedawna bawił się oddzielnie. Mówię do niego „Nie wiem co u ciebie, u mnie, u nas. Ty nie masz snów. Nie pamiętasz”. On każe mi śpiewać. Stary numer, gramy to, co zwykle. Już czwarty maj z rzędu serwuje mi tę farsę. Wciąż od nowa. „Trzymaj się dzielnie beze mnie” – mówi i pocałunek niemożliwy staje się dokonany. Gnijące zęby i suchary we wspólnych ustach. Nie wiem już kto dla mnie jest kim, więc wychodzę.

Prawda.

Jestem teraz z mamą w kuchni, krzesła są wolne i niepodległe. W myślach liczę wszystkie swoje zęby, nowe i stare, od nowa. Nawet nie drgnę, uważam, ponieważ niektórzy mogą być o nie zazdrośni. Mama mówi do mnie „Nawet jakbyś miała licznik zamiast oka, to bym cię kochała”. Wiem o tym dobrze i dlatego chyba nawet nie pójdę dziś spać. Talerz, którym odbijają się moje błonki staje się ciężki, a jego położenie przykre. Tylko on ma w sobie wystarczająco dużo odwagi, by zachować
w tej sytuacji swoją nagość.

Sen talerza.
Zbyt obsceniczny.

Z niezrozumiałych dla mnie powodów, ale w szczęśliwym oddaleniu, młodzi ludzie śpiewają piosenki, które ich nie dotyczą. Bezmyślnie i fałszywie twierdzą, że wcale się razem nie kąpią. Chrząszcz bombardier zasypia na parapecie, nigdy nie dopuszcza, żeby w nim cokolwiek zawrzało. Pokrzywa krzywi się w jego kierunku, też chciałaby być biegaczką. „Nie wciągaj mnie do nosa” zdaje się flirtować, ale przecież chrząszcz już tego nie słyszy.

Sen chrząszcza bombardiera.

Jest upalny marzec, Królowa Kocików w bikini. Latem wszystkie kotki latają do Kociosławy. Chrząszcz bombardier przeżywa gorący romans swojego życia. Na granicy snu mówi do swojej ropuchy: „Jak mam ciebie teraz zostawić z tą wrażliwością i odległością tam, gdzie mnie już nie będzie?”. Ona oczywiście nie zna odpowiedzi i chrząszcz bombardier, wijąc się upada pod moje stopy.

Moje stopy i ja wchodzimy po schodach. Rozwijam je przed sobą z równo złożonej harmonijki. Na jej odwrocie zostawiłeś mi wiadomość. Szkoda, że nie zdążyłeś przekazać mi jej w śnie. Niepotrzebnie się zasmucałam. Teraz już wiem, kto jest osobiście odpowiedzialny za wychwyt zwrotny mojej serotoniny.

Włączałam więc tę nocną wiadomość w mój szlak metaboliczny. Wszystkie ogromne kościoły za moimi plecami ryczą i chcą na mnie runąć. Wspinam się coraz wyżej aż kończy się papier. Czuję się trochę jak ośmiornica z ośmioma mózgami, a w każdym z nich inne szaleństwo. We śnie mojej mamy trąbi migotliwa ciężarówka. Talerz rzuca się na chrząszcza bombardiera, ten wystrzeliwuje i niestety pękają moje złudzenia.

.

.

Sandra Szczepańska
psycholog i psychoterapeuta z rocznika Czarnobyla. Zadebiutowała w „Ricie Baum” dwadzieścia lat temu. Autorka zbioru miniatur prozatorskich pt. Płaski koń. Wrocławianka, mieszkanka poniemieckiej kamienicy.