Gdy tylko przekroczyłem granicę, zrobiło mi się słabo. Z Lipska z większością moich rzeczy przywiózł mnie ojczym. Był koniec roku i wkrótce miałem zacząć redakcję moich wierszy. W marcu chciałem mieć gotowe 20 tysięcy słów prozy. Mój czas był ograniczony. Wciąż miałem euro na koncie, ale gdy się skończą, będę musiał rozglądać się za jakąś pracą. Presja czasu nawet mnie kręci. Planów i pomysłów wciąż przybywa. Jeśli już wróciłem do kraju, muszę postawić wszystko na jedną kartę.

[—]

Mój roczny plan obejmuje: 1. Doczekać wydania książki i nie zapić się na śmierć. 2. Nie zrazić do siebie połowy miasta. 3. Mieć klepniętą prozę na przyszły rok. 4. Zacząć zarabiać jakieś pieniądze na pisaniu. 5. Organizować regularne eventy we Wrocławiu. Pierwsze wydarzenie to open mic i ma miejsce w małej knajpce w rynku, w styczniu, przy okazji wydarzenia organizowanego przez mojego wydawcę. To może jeszcze nie własna inicjatywa, ale od czegoś trzeba zacząć. [—] Mogę działać pod dowolną banderą.