#5: Debiut, ciąg alkoholowy, konferansjerki ciąg dalszy

.

I
Pod koniec kwietnia moja książka wyjeżdża z drukarni. Mój wydawca wraz z egzemplarzami autorskimi pojawia się w podwórzu na Pułaskiego. Pojawia się profesor Vervo, kilka innych osób, siadamy w kręgu i pijemy. Obecnie wypijam od 0,4 do 0,7 dziennie. Chyba znów jestem bez B., ale nie jestem pewien.

Wstajemy kolejno i czytamy swoje bzdury. Opycham 5 albo 6 książek na miejscu i jeszcze kilka w barze pod nasypem. Dorzucam audiobook nagrany w Krakowie. Jakaś pani patrzy na mój tomik i mówi, że pamięta moje nazwisko z antologii, którą redagowała. Nieważne, jak zimnego skurwiela bym nie zgrywał, to cholernie miłe słowa. Maj zapowiada się równie agresywnie jak kwiecień.

II
Moja obecna egzystencja to czysty blef. Najprawdopodobniej niedługo zostanę zdemaskowany. Najpierw jednak muszę skończyć dwie redakcje dla wydawnictwa i jedną prywatnie, wszystkiego uczę się w locie. Z B., z jej książką idzie jak z płatka. Pracujemy nad tymi wierszami od roku i znam je na pamięć. Wystarczy ułożyć w kolejności, pozmieniać tytuły, wyrzucić kilka czasowników. To naprawdę dobra książka. Z poetką M&M idzie znacznie gorzej. To znaczy z początku idzie gładko, ale potem wszystko zaczyna się pierdolić. Znów ląduję w Oleśnicy i całkiem nieudolnie próbuję wrócić. Moje życie wymyka mi się spod kontroli.

Rozpoczyna się Silesius i całkiem tracę orientację. Siedzimy z wydawcą, jego dziewczyną i upijamy się do nieprzytomności. Powoli ale konsekwentnie. Potem mam coś czytać. Wychodzę na scenę nawalony i wypluwam swoje najbardziej pretensjonalne teksty. 3 gniewne erotyki, 3 wiersze o bliżej nieokreślonym mieście, 1 wiersz apokaliptyczny i wiersz antypolski. Kilka dni później udaje mi się zorganizować własny event pod banderą PAPIER ŚCIERNY. Swoje teksty czyta 7 świetnych poetów, w tym C. i profesor Vervo. Poza zbyt silnym i głośnym wiatrem, który zakłóca nagranie i przewraca statyw, wszystko idzie po myśli. Poetkę, która nie dojechała, puszczamy z głośników, które postawiliśmy w oknach kawiarni. Całość wypala dzięki zrzutce (https://zrzutka.pl/z/scierny). Nie docieram na konkurs Wojaczka i wcale nie trzeźwieję. Nawet nie próbuję.

#6: Na pełnej k***ie

.

I
Właściwie nie trzeźwieję. Nawet nie próbuję. Zaczyna się cały ten festiwal kryminału i nawet nie wiem, po co się tam kręcę. Odbywa się konkurs jednego wiersza, tym razem wytrzymuję do końca, ale dostaję jakąś strasznie niską notę. [—]

Kilka tygodni później ma miejsce premiera magazynu internetowego prowadzonego przez poetkę H., poetę K. i krytyka S. Czytam kilka akapitów prozy i robię sobie kilku nowych wrogów. Jeszcze później daję się wkręcić w dwudniowy festiwal organizowany przez mojego wydawcę i profesora Vervo. Prowadzę spotkanie z R, który jest muzykiem, performerem, autorem 3 książek naukowych i 5 tomów wierszy. Przygotowywałem się 2 tygodnie i tak trzęsę portkami [—-]. Dochodzi do scysji, odebrania mikrofonu i nieudolnej kontynuacji spotkania.

Jeszcze kilka eventów i będę na skraju wytrzymałości.

.

[—]

Pod koniec czerwca wypuszczam audiobooka nagranego w Krakowie i organizuję spotkanie z poetką L., zwyciężczynią zeszłorocznego Bierezina (PAPIER ŚCIERNY #2). Książka L. wydana jest na czarnym papierze i pewnie kosztowała majątek. Spotkanie prowadzi poeta Wiśniewicz.

#7: Sezon ogórkowy

.

I
NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIE DZIEJE SIĘ NIC. NIC SIĘ NIE DZIEJE. NIC SIĘ NIE DZIEJE. NIC SIĘ NIE DZIEJE. NIC SIĘ NIE DZIEJE. NIC SIĘ NIE DZIEJE. NIC SIĘ NIE DZIEJE. NIC SIĘ NIE DZIEJE. NIC SIĘ NIE DZIEJE. NIE DZIEJĘ SIĘ. NIE DZIEJĘ SIĘ. NIE DZIEJĘ SIĘ. NIE DZIEJĘ SIĘ. NIE DZIEJĘ SIĘ. NIE DZIEJĘ SIĘ. NIE DZIEJĘ SIĘ. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. NIC. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO. GORĄCO.

[—]