Kultura hip-hopowa w ostatnich latach przebiła się do mainstreamu, goszcząc w coraz większej liczbie odbiorników, chociaż dwa klasyczne elementy fundujące tę tożsamość, graffiti i breakdance, są już niemal wymarłe, uprawiane jedynie przez garstkę freaków.

Mówiąc o graficiarzach, mam tu oczywiście na myśli nielegalne graffiti. Oznaczanie ścian tagami, malowanie pociągów itp., a także wszelkie towarzyszące temu „rytuały”, jak choćby ucieczka przed sokistami. Samo malowanie murali zostało obecnie mocno skomercjalizowane, wykonywane jest przez profesjonalnych artystów, zaś wykorzystywane często choćby w formie reklamy czy przekazywania treści światopoglądowych. Dwa kolejne filary hip-hopu – didżeing i rap – nieustannie królują na słuchawkach kolejnych pokoleń odbiorców. Należy jednakże uzupełnić to stwierdzenie małą erratą. Didżeje odeszli już niemal całkowicie od tzw. scratchy, na palcach jednej ręki można również policzyć zawody czy pojedynki pomiędzy nimi. Stanowią zatem tło dla rapujących MC, ograniczając swoją rolę do produkcji podkładów muzycznych, operowania za plecami wokalisty podczas koncertów czy tzw. dj-setów. Rap za to stanowi obecnie najpopularniejszy chyba gatunek muzyczny, zaś raperzy górują w rankingach publiczności wszystkich najpopularniejszych platform streamingujących muzykę. W cieniu popularniejszych kolegów, nieco w „podziemiu”, funkcjonują też MC, którzy parają się freestylem – rytmicznym, spontanicznym rapowaniem pod zadany beat.

Pierwotnie założeniem tego tekstu było spojrzenie na bitwy freestylowe w kontekście beefów – konfliktu dwóch raperów – podczas których nagrywają oni tzw. disstracki (w skrócie dissy). Utwory te mają na celu, podobnie jak pojedynki podczas bitew freestylowych, dyskredytację oponenta. Ostatnie wydarzenia na scenie rapowej jednakże postawiły pod znakiem zapytania cały koncept beefu jako formy wyrazu funkcjonującej w subkulturze hip-hopowej. Wrocławski duet rapowy BSK został bowiem zaatakowany przez grupę raperów na czele z Miłym ATZ i Kosmą Królem. Grupa ta wypuściła spontanicznie kilka dissów na wspomniany zespół. Jeden z członków BSK, Jay-k, zamiast jednak odpowiedzieć w podobny sposób, wydał oświadczenie na Instagramie (!), w którym oznajmia, że „dissowanie to chyba nie jest mój cel jako artysty, zwłaszcza że ten wave miał łączyć ludzi, a nie dzielić” [BSK vs Miły ATZ, Kosma Król i inni – dissy, posty i nowy album]. Poza cisnącym się na usta słynnym pytaniem: „czy to / jeszcze jest hip-hop?”, na które jednak w tym tekście odpowiadać nie zamierzam, należy postawić jeszcze jedno: „dlaczego beefy stają się coraz mniej popularne?”. Chociaż odpowiedź na to drugie pytanie jest zasadniczo bardzo prosta i wyznaczają ją ramy rynku, warto mu się jednak przyjrzeć dogłębniej, zwracając również uwagę na bitwy freestylowe, które mają tożsamy z disstrackami cel, a jednak przeżywają swój renesans, na co wskazuje choćby: coraz większa liczba bitew, zapełnianie klubów widownią, wysoka oglądalność transmisji w internecie, a także przebicie się freestylu do mainstreamowych mediów rapowych. Wpływ na polepszenie sytuacji bitew ma również równoległa do freestylowej rapowa działalność zawodników.

Istotna różnica pomiędzy tymi dwiema formami zawiera się w teatralności. Podczas gdy beef wypływa z realnego konfliktu, u którego podstaw leżą realne afekty bądź wydarzenia, bitwa freestylowa stanowi theatrum: wszelkie formy konfliktu zostają sztucznie wygenerowane i nie wykraczają poza ramy czasoprzestrzenne bitwy. Beef również ma funkcje performatywne, jednakże dotyka on realności, tym samym to, co znaczone tam w dissie, odnosi się do istniejących w świecie empirycznym przedmiotów, natomiast obelgi pojawiające się podczas freestyle battle odnosić się będą ostatecznie do tego, co stoi poza realnością. Ich działanie dyskredytacyjne jest tylko pozorne, stanowi element spektaklu, po którego zakończeniu konflikt zanika. Dotyczy to również środków stylistycznych, które dotykać mogą tego, co empiryczne, pokroju obelg dotyczących partnerek czy rodzin oponenta, jednakże ostatecznie ich celem jest ukazanie zdolności językowych i wokalnych uczestnika, z chwilową dyskredytacją oponenta. Wszyscy uczestnicy bitew, zarówno zawodnicy, jak i zgromadzona publiczność, zgadzają się na taką konwencję, mają świadomość jej zaistnienia, a także momentu jej końca. Wszystko podczas bitwy ma pozorną formę i chwilowe trwanie.

Diss poprzez ciągłe odniesienie się do realności dyskredytuje oponenta, również poza ramami beefu. Obelgi zakorzeniają się w świadomości odbiorców i budują ich myślenie o danym raperze. Karzą ustawić się po którejś stronie barykady. Doprowadzają do rozprzestrzenienia się negatywnych emocji, a także uderzają w wizerunek artysty. Co równie istotne, taki utwór posiada krótką żywotność i wynikającą z tego niską repeat value, chociaż zdarzają się wyjątki jak choćby utwór Not Like Us Kendricka Lamara, będący dissem na Drake’a. Żywotność takiej piosenki ogranicza się do krótkiego momentu rozgrywania się konfliktu w przestrzeni internetowej. Również afirmatywne podejście do świata, coraz bardziej rozprzestrzeniające się pośród młodszych pokoleń i dotykające także muzyki rapowej, dewaluuje umiejętność skonstruowania tzw. punchlinów – gier słownych czy skomplikowanych metafor – na rzecz afektywnych opowieści o świecie, w których albo wszyscy się kochają, albo raper tworzy piosenki o tym, jak bardzo jest mu smutno. Zawsze jednak negatywne emocje, o których opowiada utwór, są indywidualnym doświadczeniem rapera, podobnym zresztą do indywidualnych doświadczeń słuchacza. Sam kawałek zbudowany jest wtedy w taki sposób, aby odbiorca mógł się utożsamić z podmiotem lirycznym utworu. Podkład muzyczny konstruuje się w prosty, przewidywalny sposób. Ma on za zadanie „wpadać w ucho”, potęgując jednocześnie afekt, który towarzyszy liryce dzieła. Zwiększa to wspomnianą już repeat value, wpływa na popularność twórcy, a co za tym idzie – na polepszenie się jego stanu materialnego. Beef zaś działa zupełnie odwrotnie, dodatkowo zabierając energię i czas na tworzenie nowego towaru, który można sprzedać słuchaczowi i zwiększać swój stan posiadania.

Wszystko to wymaga oczywiście rozwinięcia, na które nie ma niestety w tym tekście miejsca, jako że obiecałem redaktorowi naczelnemu, że będzie krótko, a i tak przekroczyłem limit. Zostawiam zatem to preludium jako zaczynek do tekstu, który opowiadać będzie o kulturze hip-hopowej, o jej istnieniu i aktualności. Do przeczytania zatem.

.

.

Kamil Figas
(ur. 1998) właśnie obronił magisterkę. Okazjonalnie pisze poezję, którą publikował między innymi w „8. Arkuszu Odry”, „Zakładzie”, „Epei”, „Fabulariach” czy „Helikopterze”. Jego teksty krytycznoliterackie można przeczytać na stronie „Notatnika Literackiego” i w „Stonerze Polskim”.