I
[—]

Opycham mu wiersz za piątaka.

II
Usilnie próbuję rozkręcić swój Patronite (https://patronite.pl/ficnerski). Moja grupa docelowa to znużone mężatki i rozwódki po 50. Obecnie oferuję 9 progów miesięcznej subskrypcji. Mój pierwszy cel to 300 zł i brzmi WACIKI. Drugi to 850 zł, i stanowi sumę, która pozwoli mi opłacić czynsz za pokój u poety S., do którego wprowadziłem się po powrocie z Krakowa. Moje obecne wsparcie wynosi 500 zł miesięcznie.

III
Jest gdzieś połowa kwietnia i mam zbyt dużo rzeczy na głowie. Spotkań, imprez, projektów literackich. Najpierw czytamy z wydawcą w prywatnej szkole na Nadodrzu, potem z profesorem Vervo i poetą C. zasiadamy do obrad redakcyjnych. Później z [—] i poetką [—] zostajemy zaproszeni na jakąś imprezę do wilii na Krzykach. Teoretycznie ma to być inicjatywa artystyczna, ale towarzystwo przywodzi na myśl bandę Mansona. W powietrzu czuć aurę dysocjacji, teorii spiskowych, pobożnych życzeń. Dom i furtka obrośnięte są bluszczem. Blondynka w fartuchu prowadzi nas do kuchni, w której jakiś wychudzony hipis produkuje się na temat leczniczych właściwości marihuany i wpływu czerwonego mięsa na mózg kobiety. Kolejny stoi przy kuchence i miesza wegańską ciemno-pomarańczową breję. Inny przystawia się do naszej whisky. [—] Czytamy swoje wiersze, cała trójka, i planujemy szybko się zwijać, ale gość, który dobrał się do naszej whisky, wychodzi na środek i zaczyna trajkotać o poezji, modalnościach bytu i Heideggerze. Aura dysocjacji gęstnieje. [—] mówi, że się boi.

Trzeci open mic ma miejsce w księgarni w rynku. To pierwszy udany stream i spora frekwencja. Znów występuję w roli prowadzącego. Jestem sceniczny i bezczelny. Punkt kulminacyjny następuje, kiedy statyw ze streamującym telefonem upada i nikt nie chce go podnieść. Skądś pojawia się mój stary kumpel […] i ratuje sytuację. Potem oznajmia, że wciąż chce mnie przelecieć. Opycham mu Patronite’a na kolejne 3 miesiące.